Dziś była śmieszna sytuacja.
Mamy budynek. W nim aktualnie jedna aktywna osoba (na drugim piętrze). Pod nią mieszka osoba która wcześniej miała od nas internet. Przy drzwiach eks-klienta jest była zamontowana skrzyneczka (niebieska na schemaciku :P).
Do skrzyneczki dochodzą kable:
– Od radia (z dachu – czerwony na schemaciku)
– Od sąsiada z góry (żółty)
No i oczywiście kable od gościa z pierwszego piętra (bezpośrednio przez ścianę do skrzyneczki).
Kable na klatce w rurkach, żeby nie było, wszystko ładnie, pięknie. I nagle telefon – dzwoni pan z drugiego, że internet nie działa. Przez telefon informuje, że skrzynka została zdjęta, a kable wiszą luzem, porozpinane. Jako że pan z pierwszego znany był z niechęci do płacenia (za to został odłączony) oraz uwielbienia do brzydkich wyrazów i dużej głośności wymowy nikogo to nie zdziwiło.
No więc zajeżdzam na miejsce. Oczywiście klienta nie ma w domu, ale na szczęście udało mi się przebrnąć przez domofon i dostać się na klatkę. I co zastałem na miejscu?
Widać na focie – Wiszące kable, dziury po kołkach w ścianie i skrzyneczkę (zamkniętą) stojącą na korytarzu pod oknem :)
Cóż mi biednemu pozostało, musiałem sobie jakoś poradzić. Poszedłem piętro wyżej, wciągnąłem oba kable, polaczyłem ze sobą beczką. Beczkę następnie obkleiłem taśmą klejącą (żeby się nie rozłączyło nic) i nadmiary kabla upchnąłem – część wepchnąłem klientowi do mieszkania (nadmiar z kabla wychodzacego od niego z mieszkania), część w rurce (to idące do radia), a samą beczkę udało mi się zmieścić w łączniku.
Efekt końcowy jest straszny, ale skuteczny :P
Co prawda wstyd się przyznać że to ja odwaliłem taką prowizorkę, ale cóż – musiało to działać :)
Efekt końcowy jest taki (wybaczcie kiepską jakość zdjęcia):
Leave a comment